Tuesday 21 March 2017

Sztuka samotności.

- No to opowiadaj, co robiłaś w weekend? - pyta S., kiedy wpadam na nią w pochmurny poniedziałkowy poranek.
- A, nic specjalnego - odpowiadam. - Slimelight w sobotę, zakupy i lunch w pubie w niedzielę...
- Fajnie! Z kim? - pyta, zerkając na ekran telefonu.
- Wpadłam na parę znajomych na imprezie, ale poszłam sama. W niedzielę też. Było miło - mówię, obserwując jej palce śmigające po ekranie, piszące jakąś arcyważną wiadomość.
- Mogłaś zadzwonić - mówi S. - Głupio tak samemu.

Mogłam, owszem. Ale nie chciałam. Bo wcale nie uważam, żeby było głupio. I czasem lubię pobyć sama.

Niektórzy ludzie nie mogą znieść samotności. Tracą głowę, kiedy nie są otoczeni ludźmi. Nigdy nie robią niczego bez towarzystwa, a pomysł samotnego spaceru, wyjścia do pubu czy kina ich przerasta. Inni ludzie są dla nich jak kotwica. Potrzebują towarzystwa, żeby czuć, że istnieją.

Nie mówię, że to złe. Ja po prostu nigdy nie byłam tym typem człowieka.

Nie zrozumcie mnie źle, nie jestem kompletnie aspołeczna. Niektóre sytuacje i doświadczenia, takie jak festiwale, koncerty i wyjścia do klubów, są lepsze, kiedy dzieli się je z innymi.

Ale są i rzeczy, które są równie dobre (jeśli nie lepsze), kiedy doświadcza się ich solo.

Weźmy, na przykład, podróżowanie. Pewnie, fajnie jest wyjechać z ekipą znajomych albo z Misiem Pysiem/Kochaniem/Słoneczkiem, ale jest coś wyjątkowo relaksującego w podróżowaniu samemu. Po pierwsze, żadnych kompromisów: ty wybierasz, gdzie jechać, co robić, co jeść; ty decydujesz, czy wolisz rejs all inclusive, czy włóczęgę z plecakiem i namiotem gdzieś w górach. Od ciebie zależy, czy spędzisz wieczór w lokalnym barze, upijając się i tańcząc z nieznajomymi, czy może na plaży, obserwując gwiazdy. Żadnych kłótni, żadnego narzekania, żadnego ciągnięcia kogoś za sobą wbrew jego woli. Żadnych problemów. Piękna sprawa, prawda?

Albo takie zakupy, które z nieznanych mi przyczyn niektórzy uważają za towarzyską rozrywkę. Ja tam zdecydowanie wolę zakupy w samotności. Dziwnym trafem, kiedy włóczę się po sklepach ze znajomymi, zawsze wracam z pustymi rękoma. Zawsze jest ktoś, kto potrzebuje rady i pomocy, albo ktoś, kto nie wejdzie do określonych sklepów, bo nie i już, albo ktoś, kto próbuje cię namówić, żebyś przymierzyła tę rzecz, która jest kompletnie nie w twoim stylu i w której w życiu nie wyszłabyś na ulicę, albo ktoś, kto sprzątnie ci sprzed nosa coś, na co polowałaś, i będzie udawać, że nie zauważył, albo ktoś, kto kręci nosem na lumpeksy... Ja w ogóle nie przepadam za zakupami (poza lumpeksowymi właśnie), ale jeśli już wybieram się na przechadzkę po sklepach, to sama. Trochę tak, jakbym szła na jakąś specjalną misję. Dzięki temu szybko mam sprawę z głowy i mogę się zająć ważniejszymi rzeczami, takimi jak czytanie albo gry video.

Kolejna rzecz, której nie rozumiem, to podejście do jedzenia solo w restauracjach. Szybki burger w McDonaldzie jest jeszcze OK, ale stolik dla jednej osoby w przytulnej knajpce to zupełnie inna sprawa. A przecież nie ma nic złego w takiej "randce" ze sobą. Ja już przestałam się czerwienić, kiedt kelner pyta mnie, czy będę jadła sama, czy może na kogoś czekam; myślę, że życie w dużym mieście pomaga trochę oswoić się z jedzeniem na mieście solo. Do niedawna chowałam się za książką albo wpatrywałam się w ekran telefonu, ale robię to coraz rzadziej; po prostu cieszę się jedzeniem, atmosferą i... dobrym towarzystwem. W dzisiejszym świecie jesteśmy bezustannie bombardowani bodźcami i wiadomościami, przyklejeni do ekranów, zawsze dostępni. A ja czasem lubię się kompletnie wyłączyć.



A więc taka mała rada. Chcesz pojechać do Kopenhagi na weekend, albo odwiedzić tę nową restaurację za rogiem, albo iść na koncert tego zespołu, o którym twoi znajomi nie słyszeli? Zrób to. Bo jeśli będziesz czekać na towarzystwo, istnieje szansa, że się nie doczekasz. Bo z takich właśnie drobnych doświadczeń składa się życie. Szkoda by było, gdyby cię ominęło.

1 comment:

  1. Zgadzam się. Ja w sumie jestem totalnie aspołeczna, i najbardziej lubię swoje własne towarzystwo. Zakupy z innymi mnie męczą, samotne - często sprawiają przyjemność. Choć jest jeden wyjątek - nie znoszę jeść sama...

    ReplyDelete