Doszłam do wniosku, że nadal robię za mało, by się uszczęśliwić.
No bo tak: mam ochotę pojechać na festiwal, wyjść na imprezę czy koncert - ale z jakiegoś powodu rezygnuję, tłumacząc sobie, że pojadę następnym razem, pójdę kiedy indziej.
Koniec z tym, mili państwo. "Kiedy indziej" może nigdy nie nadejść.
Na Infest w tym roku nie zdążę. A szkoda. Ale może Whitby?