Friday 18 September 2015

Uciekanie

Ma dziwne, niepokojące sny.

Śni jej się, że ukradkiem pakuje walizki. Nie powiedziała mu, że się wyprowadza, że ma już nowe miejsce, całkiem niedaleko, wciąż w tym samym mieście, ale jednak gdzieś indziej. Nie zamierza mu mówić. Zniknie, nie robiąc wokół siebie zamieszania. Może kiedyś znów się spotkają, ale na razie musi się odciąć, dojść do siebie, wylizać rany...

Śnią jej się puste pomieszczenia, białe ściany, duże okna, przez które wpada blade światło poranka. Meandry korytarzy i schodów, łazienka ze staroświecką wanną. Wie, że to jest właśnie to miejsce. Przystanek. Nie wie, na jak długo.

Śnią jej się ludzie, o których przecież wcale nie myśli, a którzy jakimś cudem przecisnęli się do jej podświadomości. Pociąg sunie leniwie po szynach, jej torba jest pełna rzeczy, które za nic nie przydadzą jej się tam, gdzie jedzie. Nie przejmuje się tym; śmieje się, jest beztroska.

W prawdziwym życiu, na jawie, dawno taka nie była.

Budzi się, zdezorientowana, rozgląda dookoła. Przez chwilę myśli, że jest sama, że się udało; ale nie, on już wstał, słyszy go, jak gwiżdże, parząc poranną kawę.

Zbudowali ten dom razem, pełni nadziei, wierząc, że się ułoży. Lubi go, ale coraz częściej wydaje jej się, że to więzienie.

Mogłaby zostać, licząc na to, że jakoś to będzie. Że ten dziwny stan zawieszenia potrwa jeszcze długo. Ale wie, że to nie jest rozwiązanie.

Słyszy szczęk klucza w zamku. On wyszedł do pracy.

Wstaje i zaczyna pakować walizki.