Thursday 19 January 2017

"Mój czarny jest czarniejszy niż twój czarny", albo o elityzmie w subkulturach.

Kilka dni temu Angela Benedict umieściła na swoim kanale ten filmik, w którym w ciągu pięciu minut przechodzi metamorfozę z minimalistycznego gotyku w stylu lat 90. w popularny obecnie styl nu-goth. Ale ta transformacja to tylko tło dla przekazu, który jej towarzyszy i słów, które pojawiają się na ekranie.

"Jesteś zbyt zwyczajna, by być prawdziwą gotką."

"Wyglądasz tak normalnie."

"Tylko pozerzy łagodzą wizerunek do pracy."

Jeśli jesteś (albo kiedyś byłeś) przynajmniej odrobinę alternatywny, jest duża szansa, że słyszałeś już te słowa. Jest też szansa, że sam je wypowiedziałeś.

Jeśli należysz do tej drugiej kategorii, z przykrością stwierdzam, że nie znam Cię, ale już Cię nie lubię.

No bo pomyśl: jako przedstawiciele tej czy innej subkultury, jesteśmy wiecznie oceniani przez innych. Jesteśmy bombardowani krzywymi spojrzeniami, komentarzami na temat tego, co mamy na sobie, wytykani palcami, bo mamy dziwaczne włosy, kolczyki i tatuaże, i jestem pewna, że nikt z nas za tym nie przepada.

Dlaczego więc robimy to samo innym ludziom? Kim jesteśmy, by oceniać, kto jest prawdziwym gotem, a kto nie? Czy istnieje jakiś oficjalny Przewodnik Młodego Gota (tudzież jego odpowiednik dla dowolnej subkultury), z którego można się dowiedzieć, co powinniśmy lubić/robić/nosić, by zostać uznanych za "tró"? Czy naprawdę musimy być dla siebie nawzajem tak wredni, a potem narzekać, że scena umiera? Spoiler: umiera przez takich elitystycznych dupków jak Ty, którzy zamiast przyjąć nowy narybek z otwartymi ramionami i wskazywać mu drogę, odstraszają go na amen.



Większość z nas przeszła na alternatywną stronę mocy, bo nie chciała podążać za tłumem i dostosowywać się do zasad. Dlaczego więc niektórzy próbują tworzyć i egzekwować nowe?

Więc następnym razem, kiedy zaczniesz narzekać, że kluby się zamykają, koncertów jakby mało i nie masz żadnych przyjaciół z klimatu, zastanów się, czy przypadkiem nie jesteś częścią problemu.

Thursday 12 January 2017

O życiu w sieci i śmierci prywatności. "Krąg", Dave Eggers.

Gdy Mae Holland, przeciętna dziewczyna z małego miasta, dostaje ofertę pracy dla Kręgu, najbardziej wpływowej i najpotężniejszej firmy internetowej na świecie, jest przekonana, że dostała największą szansę w życiu. Widząc firmowy campus i jego otwarte przestrzenie, nowoczesną architekturę i technologiczne rozwiązania, które mają do dyspozycji pracownicy, wie, że jej życie wkrótce się zmieni.

Mae szybko dowiaduje się, że praca dla Kręgu w niczym nie przypomina pracy dla żadnej innej firmy. Imprezy trwające do późnej nocy, koncerty znanych muzyków, zawody sportowe i kółka zainteresowań nie są wprawdzie obowiązkowe, ale Krąg oczekuje od pracowników zaangażowania i obecności w internecie. Zdeterminowana, by się wykazać, Mae wkrótce zaczyna spędzać każdą chwilę w sieci, która domaga się coraz więcej uwagi...

Krok po kroku, życie Mae staje się coraz bardziej publiczne. Czy da się wciągnąć, czy w końcu zda sobie sprawę, że nie wszystkim należy się dzielić?



Choć chętnie czytuję antyutopijną literaturę, "Krąg" Dave'a Eggersa jakimś cudem mi umknął. Trafiłam na tę książkę dopiero dzięki czytelniczemu wyzwaniu Popsugar. W kwietniu na ekrany kin wchodzi film oparty na powieści, z Tomem Hanksem i Emmą Watson w rolach głównych, i nie mogę się doczekać, by się przekonać, co z tego wyjdzie. To doskonały materiał na film, ale w historii było już sporo kiepskich ekranizacji dobrych książek, więc kto wie... Poczekamy, zobaczymy.

"Krąg" wciągnął mnie od pierwszych stron. Akcja rozwija się szybko, styl autora jest bardzo przyswajalny, a postaci, choć nie zawsze dają się lubić, nie pozostawiają czytelnika obojętnym. Wszystko to sprawia, że trudno oderwać się od czytania. Nie sposób nie zastanawiać się, jak bardzo nasza rzeczywistość jest zbliżona do świata przedstawionego przez Eggersa. Nasza obsesja na punkcie serwisów społecznościowych, narastająca skłonność do dzielenia się w internecie wszystkim, włącznie z najbardziej osobistymi rzeczami, i fakt, że wielu z nas ma mnóstwo internetowych "przyjaciół", ale bardzo niewiele prawdziwych, znaczących relacji z ludźmi, może niepokoić. I choć sam koncept książki nie jest całkiem nowatorski, nie dziwi wcale, że to właśnie teraz spotkał się z takim odzewem. Wszystkie te subtelne (i nie całkiem) aluzje do znanych nam portali i technologicznych gigantów zbierających dane o użytkownikach, a także uświadomienie sobie, że wielu z nas wydaje się żyć głównie w internecie, sprawiają, że czytelnik zaczyna rozważać nad swoją aktywnością w sieci.

(O ironio, ta notka wkrótce zostanie opublikowana na moim blogu, który jest ni mniej, ni więcej jak tylko pamiętnikiem widocznym dla innych w sieci. Wcale nie uważam, że dzielenie się wrażeniami i wyrażanie opinii w internecie jest drogą do samozniszczenia. Ale jestem przekonana, że życie nie powinno się ograniczać do światła ekranu.)

"Krąg" Davida Eggersa w Polsce opublikowało wydawnictwo Sonia Draga.

Wednesday 11 January 2017

Droga E.,

Jakiś czas temu zatęskniłam za pisaniem listów. Pomyślałam, że znajdę kogoś, z kim będę mogła korespondować. Znalazłam, usiadłam przy stole, położyłam przed sobą czystą kartkę papieru...

Nic. Słowa jakoś nie chcą płynąć. I teraz myślę sobie, że to nie za samym pisaniem i otrzymywaniem listów tęskniłam, a za pisaniem i czytaniem listów od Ciebie. Za otwieraniem błękitnych kopert, zaadresowanych Twoim starannym pismem. Za kawałkami Twojego codziennego życia, które czasem do nich wkładałaś. Za kasetami, na których muzyka przeplatała się z Twoim głosem...

Dziwna rzecz, muzyka. Czasem zdarzy mi się odkryć coś nowego i momentalnie mam ochotę podzielić się tym z Tobą. To samo tyczy się wyjątkowych książek, wrażeń po obejrzeniu dobrego filmu, emocji w ogóle.

Łapię się na tym, że znów przeszukuję odmęty sieci, myśląc, że może jednak...

Oczywiście, nic z tego. Ale wiesz, co mówią o nadziei.

Bywa, że robię sobie wyrzuty. Że nie dałam rady przeciągnąć Cię na tę stronę. Ale wiem, że to głupie, bo przecież wtedy obie byłyśmy po tej samej stronie, prawda?

Zastanawiam się, co by było, gdyby... Jak wyglądałoby Twoje życie? Czy nadal pisywałybyśmy do siebie listy? Czy byłoby nam dane spotkać się twarzą w twarz? Tyle pytań, tyle niewiadomych.

Wiem, że mam wokoło życzliwych ludzi. Kilkoro z nich mogłabym nawet nazwać przyjaciółmi. Ale wiem też, że chyba nigdy już nie otworzę się tak, jak to zrobiłam przed Tobą.




Thursday 5 January 2017

Więcej nie-postanowień noworocznych

Wspomniałam już kiedyś, że nie jestem najlepsza, jeśli idzie o postanowienia w ogóle, a postanowienia noworoczne w szczególności. Nic się w tej kwestii nie zmieniło. Podczas kiedy większość znajomych rzuca palenie, czekoladę i alkohol, i obiecuje więcej ćwiczyć, jeść zdrowo i być bardziej produktywnymi, ja w skrytości ducha zastanawiam się, jak szybko przejdzie im zapał. Wychodzę z założenia, że jeśli chcesz coś zmienić w swoim życiu, nie ma sensu czekać na nowy rok/kolejne urodziny/jakąś ważną datę. Najlepiej zacząć od razu.

Ale zbaczam z toru.

Więc w tym roku znów nie będzie postanowień. Zamiast tego będą plany, a konkretnie jeden plan: robić więcej rzeczy, które sprawiają mi frajdę.

Więcej muzyki na żywo, zwłaszcza tej mniej znanej. Odpuściłam sobie trochę na tym froncie, głównie trzymając się tego, co już znam i lubię, ale myślę, że pora wyściubić nos z pudełka i odkryć coś nowego.

Więcej kreatywności i, co najważniejsze, więcej pisania.

Więcej znaczących przyjaźni i mniej przelotnych znajomości, więcej pewności siebie i mniej poczucia winy, więcej miłości dla siebie, samoakceptacji i starego, dobrego egoizmu.

Tak więc dzień dobry, 2017. Planuję zrobić tak, żebyś był naprawdę fantastyczny.