Thursday 23 August 2012

Koniec z odkładactwem.

Doszłam do wniosku, że nadal robię za mało, by się uszczęśliwić.

No bo tak: mam ochotę pojechać na festiwal, wyjść na imprezę czy koncert - ale z jakiegoś powodu rezygnuję, tłumacząc sobie, że pojadę następnym razem, pójdę kiedy indziej.

Koniec z tym, mili państwo. "Kiedy indziej" może nigdy nie nadejść.

Na Infest w tym roku nie zdążę. A szkoda. Ale może Whitby?

4 comments:

  1. Ja też zawsze tak robię, a w zasadzie robiłam. Wszystko odkładałam, bo coś tam, coś tam... U mnie to takie dziwne uczucie, że nie powinnam robić zbyt wiele dla siebie, bo lepiej zrobić coś dla innych. Walczę z tym ci ostatnio robię ciut więcej aby siebie uszczęśliwić, nie ma co sobie żałować! :)

    ReplyDelete
  2. jako wyznawczyni zasady: "co masz zrobić dziś, zrób pojutrze, a będziesz mieć 2 dni wolnego" znam temat. ostatnio jednak coś we mnie drgnęło. ale ja grubo po trzydzietsce jestem ;) a'propos postu poniższego) ;>

    ReplyDelete
  3. Maggie! Odkładać to robotę można a nie przyjemności!!!

    ReplyDelete