Wednesday 13 June 2018

Potęga wspólnoty.

Niektórzy z Was wiedzą, że miałam ostatnio trudny okres. W styczniu straciłam pracę, którą naprawdę lubiłam i z której czerpałam sporo satysfakcji. Moje poczucie własnej wartości dostało w kość i zaczęłam się czuć bezużyteczna i do niczego. Na domiar wszystkiego miałam wrażenie, że nie robię nic twórczego; nie mogłam się skupić nawet na czytaniu, nie wspominając już o pisaniu, śpiewaniu czy robieniu rzeczy. Przez jakiś czas wydawało mi się, że moje życie nie ma celu. Przyszłość jawiła się nieciekawie.

A do tego czułam, że nie mam z kim o tym pogadać.

Bo widzicie, na pierwszy rzut oka moje życie wygląda spoko: mam nową, ekscytującą pracę, mam obok kogoś, z kim się dogaduję, mam swój kąt. No, marzenie po prostu.

Tyle że czuję, że czegoś brakuje. I kiedy było mi bardzo źle, zdałam sobie sprawę, co to takiego.

To poczucie wspólnoty.

Nie zrozumcie mnie źle, kocham moje miasto, ale to dość samotne miejsce. Nawet jeśli masz przyjaciół, istnieje spora szansa, że nie widzicie się wystarczająco często, a to przez pracę, a to przez diametralnie różne grafiki, a to przez fakt, że mieszkacie na przeciwnych krańcach Londynu. Związki są spoko, ale nie zastąpią przyjaźni. Prywatność, jaką daje posiadanie własnego domu, też jest niby fajna, ale nawet największy introwertyk musi czasem z kimś pogadać.

I tu narodził się pomysł: a gdyby tak założyć coś na kształt komuny z podobnymi sobie ludźmi? Bezpieczną przystań dla tych, którzy chcą mieć obok ludzi, na których mogą polegać, niekoniecznie wikłając się w związki. Wyobraź sobie duży dom ze sporą wspólną przestrzenią na gotowanie, relaks i różne twórcze przedsięwzięcia, ale też z miejscem, gdzie można uciec, kiedy potrzebujesz prywatności. Wyobraź sobie, że otaczają cię ludzie, którzy wydobywają z ciebie najlepsze cechy, którzy cię inspirują i przy których nie krępujesz się być sobą. Wyobraź sobie, że zawsze masz się do kogo odezwać, kiedy jest ci źle. Że możesz się komuś wygadać, kiedy trafia cię jasny szlag. Albo po prostu wypić z kimś kieliszek wina, kiedy zwyczajnie nie chcesz być sam i potrzebujesz towarzystwa.



Niektórzy by powiedzieli, że dzielenie domu z innymi ludźmi jest krokiem wstecz dla kogoś, kto przez długi czas miał własne mieszkanie. Ale ja tego tak nie widzę. To po prostu krok w innym kierunku. Kto powiedział, że wszyscy musimy znajdować radość i spełnienie w tych samych rzeczach? Kto powiedział, że wszyscy musimy pragnąć takiego samego życia?

Więc pomysł jest. Na razie tylko tyle, ale mam nadzieję, że z czasem uda się go zrealizować.

No comments:

Post a Comment