Monday 2 February 2015

O galopującym czasie i powrotach

Jak obiecałam, najpierw będzie o czasie.

Czas, moi mili, zapierdala jak szalony. Na co dzień nie myślę o tym jakoś szczególnie intensywnie, ake gdzieś tak w okolicy nowego roku łapię się za głowę i nie mogę się nadziwić, jak to możliwe, że stary już się kończy. W panice obiecuję sobie, że w nowym roku nie będę marnować czasu, że będę robić dużo, żyć intensywnie, chłonąć i celebrować każdą chwilę...

A potem, ni stąd, ni zowąd, okazuje się, że jest już luty, a ja znów jestem zaskoczona tym, jak to ten czas zapierdala.

Właśnie zorientowałam się, że ostatnią notkę napisałam w czerwcu. 

Co się zmieniło od czerwca? Hmm, pomyślmy...

Wróciłam na stare śmieci. O których, nota bene, będzie oddzielna notka, bo uważam, że moje stare-nowe śmieci na takową zasługują. Było nie było, to historyczne śmieci.

Znów mieszkam z Mężczyzną. Nie wiem, na jak długo, ale na razie jest dobrze. Wcale bym się nie pogniewała, gdyby zawsze miało być tak dobrze, ale trudno przewidzieć, jak się to wszystko ułoży.

Byłam w kilku wartych odwiedzenia miejscach (Oslo! Praga! Mój rodzinny Gdańsk!), zaliczyłam trochę koncertów, przeczytałam sporo książek. Przetańczyłam niezliczone godziny na różnej maści imprezach, przegadałam kolejne z bliższymi i dalszymi znajomymi.

I nie napisałam ani jednej notki. Sama nie wiem, czy to przez brak czasu, czy raczej przez niezdolność ubierania myśli w słowa. Niezdolność, mam nadzieję, chwilową. Bo choć tak długo mnie tu nie było, trochę jednak brakuje mi blogowania.

2015 zapowiada się ciekawie, więc będzie o czym pisać. Będzie o podróżach dalszych i bliższych, o muzyce, o pierwszych razach, o ludziach i miejscach. Będzie pewnie trochę o filmach, książkach, ciuchach i kosmetykach. Może nawet będzie coś o sprawach głębszych, bardziej duchowych, choć tego zagwarantować nie mogę.

Ale - coś będzie na pewno. Bo ileż można milczeć?

2 comments:

  1. No właśnie!
    Cudownie, że jesteś, i trzymam Cię za słowo, że będzie tu Ciebie więcej :) Bo wiesz - stęskniłam się :)
    Czyli jednak jesteście sobie przeznaczeni...? Cieszę się, że się Wam ułożyło :)
    Wszystkiego, co najlepsze, na ten nowy rok :)

    ReplyDelete
  2. Oj tak, czas galopuje jak szalony. Zanim się obejrzałam a minęły ponad trzy miesiące od mojego ostatniego kulinarnego wpisu, ponad cztery miesiące od rozpoczęcia obecnej pracy. Zupełnie nie wiem kiedy to zleciało. Trzymam kciuki by się układało i czekam na posty :)

    ReplyDelete