Ona liczyła na to, że on się zmieni. Po ślubie, po dziecku. Że przestanie wychodzić z kumplami na piwo, wydawać pieniądze na rzeczy przyjemne, acz niekonieczne, grać w gry na konsoli, imprezować. Że stanie się stateczny, dojrzały i spokojny. Że będzie innym mężczyzną.
On liczył na to, że ona się nie zmieni. Że ślub i dziecko nie zrobi z niej kury domowej, matki Polki cierpiętnicy. Że wciąż będą czasem wychodzić razem do pubu, do kina. Że doceni jego drobne prezenty, bez których mogłaby się obejść, ale które kiedyś ją cieszyły. Że będzie wciąż tą samą kobietą.
I tak patrzą na siebie z coraz większą niechęcią, skaczą sobie do gardeł, trzaskają drzwiami, tłuką talerze. Albo w ogóle nie odzywają się do siebie. Cisza w powietrzu nie wróży dobrze.
Oboje się przeliczyli.
Takie to smutne, a jakie prawdziwe...
ReplyDeleteOby nam się takie przeliczenie nie przytrafiło...